sobota, 17 marca 2012

ŁKS - najbiedniejszy klub ekstraklasy

Autorem artykułu jest Waldemar Florkowski



Nie od dziś wiadomo, że w drużynie z al. Unii nie przelewa się, problemy ze sponsorami, problemy z obiektem i problemy z wypłatami i grzanie dołu tabeli nie nastraja pozytywnie...
Najniższy budżet w ekstraklasie ma swoje efekty w całym funkcjonowaniu klubu...
Jednak coś zostało z dawnych czasów...

Gdy podjedziemy pod obiekt, najlepiej nie parkując zbyt blisko, tak by żadna cegła nie uszkodziła nam przypadkiem samochodu - złapiemy się za głowę, mówiąc w myśli "jej pomyliłem adres"

Bez+nazwy-1

Ale ten kontrast obdrapanych murów, zestawiony z najnowszymi samochodami sportowymi tworzy oldschoolowy klimat i przyprawia o zawrót głowy!
Każdy trąbi kryzys, kryzys, nie ma wypłat na czas, a parking obnaża wszystko!
I tak moją listę otwiera piekielnie szybkie AUDI R8 należące do Seweryna Gancarczyka, które w momencie robienia zdjęcia spaliło spokojnie ze 4 litry, w końcu 430KM trzeba wykarmić. Niestety jest na tyle niewygodnie, gdyż może pomieścić jedynie 2 osoby, dlatego piłkarz dysponuje również AUDI Q7, stosowany zamiennie.
Na parkingu błyszczy się również śnieżnobiałe PORSCHE 911 CABRIO o mocy 360 KM, która swobodnie jest w stanie "czochrać fryzurę Marka Saganowskiego, a przy tym dawać fan z jazdy w przerwie miedzy treningami.
Natomiast Marcin Adamczyk postawił na gangsterską terenówkę czyli BMW X5, modna, wygodna i również nie należąca do tanich.
Wygodę ceni również Marcin Mięciel przybywając AUDI Q7, w ślady za nim poszedł Grzegorz Bonin, który również sprawił sobie takie cacko parkując tuż obok.
Na młodzieńczy fan postawił Wojciech Łobodziński serwując sobie VW GOLFA GTI o mocy 210 koni, tym hothatchem nie jest w stanie się spóźnić na żaden trening.. I tak mógłbym przedstawić cały skład z nazwiska wymieniając wszystkie najnowsze wynalazki motoryzacji, jednak na największą uwagę zasługuje Peugeot 407 Piotrka Klepczarka, które totalnie nie pasuje na ten HOT PARKING - i dla niego największe brawa za wstrzemięźliwość i pokorę :)

---

www.moto-opinie.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Why always me? Mario Ballotelli krótka historia

Autorem artykułu jest Michał Webowy



Wszyscy powinni znać tego piłkarza. Ogromny talent, ambicja, młodość to właśnie Mario Ballotelli. Pomimo tego, że jest bardzo młody, śmiało można stwierdzić, że najlepsze przed nim. Ma 22 lata, a już jest o nim bardzo głośno, dlatego przybliżę jego sylwetkę.

Wszyscy powinni znać tego piłkarza. Ogromny talent, ambicja, młodość to właśnie Mario Ballotelli. Pomimo tego, że jest bardzo młody, śmiało można stwierdzić, że najlepsze przed nim. Ma 22 lata, a już jest o nim bardzo głośno, dlatego przybliżę jego sylwetkę. Czas, żeby poznać jego historię wydaje mi się idealny, bo właśnie teraz podobne problemy są przed Patrykiem Małeckim. Absolutnie nie sugeruję, że mają podobny talent, ale charakter na pewno!


Urodzony 12 sierpnia 1990 w Palermo w rodzinie imigrantów z Ghany, którzy wychowywali go do 3 roku życia. Bardzo trudna sytuacja rodziny Barwuah zmusiła ich do oddania schorowanego Mario pod opiekę Francesco i Silvi Ballotellim. Jego piłkarska metryka to:
wzrost 188cm,
waga 80kg,
pozycja napastnik.

Gra w koszulce z numerem 45. Swoją karierę zaczął w Lumezzane, gdzie grał przez 5 lat. Szybko dostrzeżono jego talent jako napastnika, jednak nie przebił się na testach w FC Barcelonie i dołączył do Interu Mediolan, w którym po raz pierwszy dał o sobie znać jego poza boiskowy talent.

Podczas, gdy trenerem Interu był Mancini, Mario potrafił opanować swoje emocje. Niestety nie udało się to następcy Manciniego, Jose 'Special Two' Murinho. Dość szybko po objęciu klubu Murinho opowiedział prasie, jak to młody Mario nie przykłada się na treningach. Pojawił się konflikt między dwoma Panami, w efekcie tego na początku 2009 roku Murinho odsunął Ballotelliego od składu na pół miesiąca. Rok później Mario dał kolejny popis - na wywiad do programu telewizyjnego przyszedł w koszulce konkurencyjnego A.C. Milan. Oczywiście, kibice nie mogli tego mu darować. W półfinale Ligi Mistrzów zdenerwowany, po nietrafionym strzale rzucił swoją koszulką z herbem klubowym na trawę i krzyczał do kibiców: "Odpi*** się, sku**". W ten oryginalny sposób Mario przekazał wiadomość, że chce poszukać innego klubu. Murinho mówił po tej sytuacji, że bardzo się starał pozytywnie wpłynąć na Mario, ale mimo wielu prób niestety nie udało mu się opanować temperamentu piłkarza.


W życiu Mario zawdzięcza ogromnie dużo Manciniemu, to właśnie on wyszedł z propozycją, żeby Ballotelli wzmocnił jego nowy klub Manchester City. Mario skorzystał z okazji i jako 20 latek pojawił się w nowym klubie, wcale nie gorszym. I właśnie w tym klubie Mario dał się poznać z każdej strony. Obok wspaniałych meczy, doskonałych zagrań, pięknych bramek, piłkarz na dobre zagościł w prasie bulwarowej. Na dobry początek zwiedził więzienie dla kobiet w okoliach Mediolanu, a policji, gry ta złapała go na włamaniu, tłumaczył się, że brama otwarta, że nie wiedział o przepustkach uprawniających do wejścia więzienia?! Skąd biedny Mario mógł przypuszczać, że więzienie to nie park i nie każdy może sobie ot, tak wejść do środka? Tego nie wie nikt...

Z kobietami Mario nie miał i nie ma żadnych problemów, co chwilę widać go z inną. Gdy kończył związek z Melissą Castagnoli, ta na antenie jednego z włoskich programów odczytała smsa, w którym Mario stwierdza, że jest głupia, a problemem nie jest to, że jest dziecinna, ale tępa. W ten oto subtelny sposób zakończył z Nią związek. Cóż, licznik kobiet Ballotellego tyka w swoim indywidualnym błyskawicznym tempie i pewnie sam nawet nie pamięta, która to laska publicznie prała ich brudy. Zresztą, ona publicznie się pochwaliła tym faktem, a on przez sms zakończył szczęśliwy związek. Będąc jeszcze w wątku o kobietach w życiu Mario, jego siostra jest łakomym kąskiem... Lubi piłkarzy, a piłkarze ją. Ballotellemu to nie do końca odpowiada, dlatego zabronił wszystkim, ale to WSZYSTKIM prowadzać się z jego siostrą Abigail Barwuah.

Nie można odmówić mu talentu piłkarskiego, ma go, po prostu ma! Można pośmiać się z różnych dziwactw tego chłopaka. Kiedy policja w Manchesterze zapytała go, czemu nosi 5 tysięcy funtów w tylnej kieszeni, on odpowiedział jak: "Bo jestem bogaty". Głupie pytanie, głupia odpowiedź...

Jeśli do tej pory nie przypominasz sobie żadnej z wymienionych sytuacji, to sprawdź męki pańskie Maria z koszulką na treningu!

http://www.youtube.com/embed/1NTFbI3sI7k

Od tamtej pory nazywany jest Bibotelli, bib - śliniaczek. W śród piłkarskiej braci informacja o tym wyczynie nie odbiła się bez echa i po tygodniu mogliśmy oglądać zmagania jego kolegi z klubu Edina Dżeko z podobnym markerem.


Zresztą rok 2011 nie był dla Mario zbyt udany. 15 września 2011 został przesłuchany przez prokuraturę, bo imprezował z mafiosami, ale, ale... nie z byle jakimi, tylko samym szefem wszystkich szefów Maro Iorio! Ballotelli, oczywiście, nie wiedział kim jest ten człowiek. Jestem przekonany, że mógł nie wiedzieć.


Na boisku piłkarskim nie ma żadnych problemów z trafianiem do bramki bez odbijania piłki o słupki, jednak życie to nie boisko. Porysował sobie co najmniej dwa samochody o słupki, a przy jednym takim incydencie ze stoickim spokojem przyjął gest two-fingered salute'a od fana (pewnie Manchesteru United), co zdziwiło nie jedną osobę wnikliwie śledzącą jego karierę. Ostoją spokoju to on nie jest.


Swój niezbyt udany sezon podsumował przed dziennikarzami w ten sposób: "I played... all my season was shit. Can I say that? My season wasn't good!". Ciekawe, czy szukał angielskich słów, czy walnął prosto z mostu i tradycyjnie po fakcie przemyślał to co powiedział i się poprawił?


To dowcipny chłopak, lubi postraszyć pracownice biurowe w swoim klubie, lubi też dobre imprezy i papierosy. Palenie papierosów profesjonalnemu piłkarzowi nie przystoi i trener Mancini nie ukrywa, że przeszkadza mu zły nawyk Ballotellego. Choć jest też selekcjoner Włoch, który uważa, że 5 - 6 papierosów to żadne palenie. Przed meczem derbowym z Manchesterem United urządził sobie "kameralny bal", który uświetnił pokazem fajerwerków odpalanych przez okno w łazience. Nie trudno się domyślić, że Mario i fajerwerki to mieszanka wybuchowa. Łazienka się doszczętnie spaliła, szczęśliwie Mario i jego znajomi nie ucierpieli. Skoro jestem przy domu, to Mario przerobił ogród w swojej posiadłości na tor dla quadów, od dawna zastanawiam się co też najgorszego może się tam zdarzyć.

Utalentowany, dowcipny, ale też hojny! Gdy odwiedził kościół w Manchesterze w dzielnicy Chorlton-cum-Hardy złożył datek wielkości 200 funtów! Na szczęście dla nas, potem poszedł do pubu i zafundował kolejkę dla wszystkich, co kosztowało go 1000 funtów.


Przy okazji naszej Eagelgate, włosi też mieli swoją aferę koszulkową. Na kołnierzyku ich koszulki, producent odwrócił flagę Włoch, co spowodowało, że Włosi widzą w niej flagę Węgier. Nie każdemu Włochowi to odpowiada, ale protesty nie osiągnęły takiej skali jak w Polsce. Mario też poczuł się głęboko dotknięty tą sytuacją i postanowił zaprotestować zakładając starą ,z poprawnie ustawioną flagą, na drugą część spotkania z Urugwajem! Nasi piłkarze nie mieli tyle jaj, żeby chociaż spróbować w ten sposób zwrócić uwagę. Mario miał jaja, a trenerzy z ławki rezerwowych mieli oczy i szybko zdławili protest, nakazując założenie oficjalnej koszulki. Inicjatywa po stronie Ballotellego godna wspomnienia.


Młody, nieobliczalny Mario nie rozumie o co chodzi z tym całym zamieszaniem koło jego spokojnej i ułożonej osoby, dlatego też pod koniec zeszłego roku po strzeleniu bramki zdjął koszulkę i pokazał wszystkim swój protest-t-shirt z napisem: "Why always me?".

---

moj.jogger.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 8 marca 2012

Podsumowanie meczu z Portugalią na Stadionie Narodowym

Autorem artykułu jest SLAVO



Pierwsze spotkanie Polaków na Stadionie Narodowym zakończyło się bezbramkowym remisem. Aczkolwiek mamy powody do zadowolenia. Dlaczego? Zapraszam do lektury.

Pierwsze spotkanie Polaków na Stadionie Narodowym zakończyło się bezbramkowym remisem. Zarówno nasze "Orły" jak i goście – Portugalczycy nie byli w stanie pokonać bramkarza przeciwników.

Bramy stadionu otworzono już na trzy godziny przed spotkaniem. Kibice przybywali powoli, jednak systematycznie. Idąc ulicami Warszawy wyróżniali się pomalowanymi twarzami, koszulkami i czapkami w barwach narodowych. Nie brakowało chóralnych śpiewów. Dobrze zorganizowana praca stewardów sprawiła, że nie tworzyły się kolejki i wszyscy fani dotarli na czas. Każdy z nich chciał zobaczyć nie tylko sam mecz, ale również zapierający dech w piersiach stadion oraz największą gwiazdę obecnej piłki – Christiano Ronaldo. Warto wiedzieć, iż wartość na jaką się wycenia jego umiejętności znacznie przekracza wartość całej polskiej drużyny.

Tradycyjnie klika minut przed pierwszym gwizdkiem kilkadziesiąt tysięcy kibiców odśpiewało hymn. Zanim jednak izraelski sędzia rozpoczął mecz, uczczono minutą ciszy śmierć wybitnego reprezentanta Portugalii – Jaimego Grace. Zgodnie z oczekiwaniami w pierwszym minutach przewagę mieli Portugalczycy. Tylko dobra postawa Wojtka Szczęsnego uchroniła nas od straty gola. Dopiero po 30 minutach gry Polacy stworzyli zagrożenie pod bramkom rywali. Najlepszą okazję do objęcia prowadzenia zmarnował Ireneusz Jeleń. Piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek bramki. Na drugą połowę zawodnicy trenera Smudy wyszli wyraźnie bardziej zmotywowani i mniej przestraszeni. Stwarzali więcej szans, konstruowane akcje były składniejsze. W samej końcówce Sławomir Peszko po znakomitym podaniu Adriana Mierzejewskiego oddał strzał z 7 metrów. Niestety dla naszych piłka wylądowała w rękawicach bramkarza gości.

Bezbramkowy wynik meczu nie jest zły, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę różnicę w tabeli rankingowej Fifa (Portugalia zajmuje 6 miejsce, Polska natomiast 70). Dlatego remis napawa optymizmem przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy. Ponadto sprawdziliśmy pod względem organizacyjnym nowy Stadion Narodowy. Co prawda nie zapełnił się on w całości, obecnych było „tylko” 57 tys. kibiców, ale i tak ten test wyszedł bardzo dobrze.

---

Sklep godny polecenia - TV PRODUCTS


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 3 marca 2012

Próba Narodowa

Ponad 50 tyś. kibiców obejrzało pierwszy mecz na stadionie Narodowym. Na pierwszego gola poczekamy przynajmniej do 8 czerwca, czyli do inaugurującego Euro 2012 meczu Polska - Grecja. Polacy zremisowali z Portugalią 0:0.

4f4eb3560b4b6_p

Dopiero pierwszy kwadrans drugiej połowy był taki, jakiego oczekiwał od drużyny selekcjoner Franciszek Smuda. Polacy grali z szóstym zespołem świata jak równy z równym, przedostawali się pod bramkę Rui Patricio i stwarzali okazję do zdobycia bramki. Ludovic Obraniak dwukrotnie był bliski pokonania bramkarza gości. Im bliżej końca meczu tym przewaga Polaków rosła. W 85. min po akcji Adriana Mierzejewskiego ze Sławomirem Peszką i uderzeniu tego drugiego piłka cudem nie wpadła do siatki tylko zaplątała się między nogami bramkarza. Grający coraz słabiej Portugalczycy zostali wypchnięci z naszego pola karnego. W pierwszej połowie wymieniali długie podania między bezradnie biegającymi zawodnikami Smudy. Świetny mecz rozegrał Wojciech Szczęsny, który przed przerwą cztery razy ratował zespół broniąc strzały Naniego i Ronaldo. To, że Szczęsny ma pewny występ na Euro 2012 jest pewne od momentu wyrzucenia z kadry Artura Boruca.

4f4eb28d16556_p

Dobry mecz w barwach biało-czerwonych rozegrał Damian Perquisa. W ubiegłym roku grał on bardzo słabo i niepewnie, popełniał błędy, które kończyły się bramkami dla rywali, aż w końcu przyznał, że przez wiele tygodni grał z urazem. Teraz się wyleczył i w meczu z Portugalią był jednym z najlepszych piłkarzy. Dobrze się ustawiał, asekurował, przewidywał i przecinał akcję rywali. Nie panikował i nie wybijał piłki w trybuny, razem z Wasilewskim stworzyli parę, która może zagrać na Euro. Trudno jednak oczekiwać od stoperów, aby strzelali gole. Wobec kontuzjowanego Lewandowskiego szanse dostał Ireneusz Jeleń. Przez 44 minuty snuł się po boisku, aż wreszcie Portugalczycy popełnili katastrofalny błąd.

4f4eb2cb07c45_p

Lewy obrońca Coentrao kopnął piłkę w kierunku swojej bramki, piłkę przejął Jeleń, który doczekał się podania na jakie czekał od początku meczu. Kiedy wydawało się, że obejmiemy prowadzenie nie potrafił wykorzystać sytuacji sam na sam, chociaż miał mnóstwo czasu. Pytanie, kto może zastąpić Lewandowskiego na Euro zostało bez odpowiedzi. Selekcjoner ma mizerny wybór w ataku, żeby nie powiedzieć, że nie ma go wcale. Jeleń nie wykorzystał swojej szansy, dlatego selekcjoner będzie drżał o zdrowie Lewandowskiego. Bez niego siła ofensywna kadry jest praktycznie żadna. Na Euro Grecy, Rosjanie czy Czesi raczej nie zdominują Polski i nie pozwolą grać z kontry, to nasz zespół będzie musiał atakować. Tuż pod koniec Polacy oddali dwa celne strzały w środek bramki i skończyło się 0:0. Po raz ósmy za kadencji Smudy nie udało się pokonać finalistów Euro 2012. Gra z Portugalią w drugiej połowie dała nadzieje, że możemy wygrać z Grekami.

---

napisał: Piotr Markowski

www.aktualnoscisportowe.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl