sobota, 16 czerwca 2012

Mecz ostatniej szansy

Autorem artykułu jest Gabriela Wrona


Organizacja Euro to dla Polski najtrudniejszy w historii sprawdzian umiejętności logistycznych. Już sama ceremonia otwarcia pokazała, że mylili się ci, którzy przepowiadali największą w dziejach klęskę organizacyjną. Wszystko poszło zgodnie z planem, a układ taneczny wykonany przez 800 tancerzy zachwycił samego Michela Platiniego.

Oprócz nieprzyjemnego incydentu z rosyjskimi i polskimi pseudokibicami, nic (jak na razie) nie zdołało zmącić piłkarskiej sielanki. Już teraz pojawiają się głosy, że pod względem poziomu piłkarskich emocji są to najlepsze mistrzostwa ostatnich lat. Mamy za sobą kilka pasjonujących meczów, które przybliżyły do awansu drużynę niemiecką, portugalską i rosyjską. A co z nami, Polakami?

Po dwóch remisach – z Grecją i z Rosją nasze szanse na awans można określić jako umiarkowane. Mecz z reprezentacją rosyjską należał do gatunku dreszczowców. Choć Rosjanie byli faworytami spotkania, obydwie drużyny grały równo, a ostatecznie honor polskiej reprezentacji uratował Jakub Błaszczykowski. Gol strzelony przez kapitana polskiej drużyny został uznany za jeden z najbardziej widowiskowych w dotychczasowych rozgrywkach.

Przed nami mecz o wszystko. W sobotę o godzinie 20.45 na Stadionie Miejskim we Wrocławiu rozpocznie się gra o „być czy nie być” w turnieju. Nasi południowi sąsiedzi są faworytami tego spotkania, jednak wszystko wskazuje na to, że szanse są równe. Wystarczy popatrzeć na wynik meczów z Rosją: Czesi stracili aż cztery bramki, podczas gdy Polacy tylko jedną. Miejmy nadzieję, że piłkarskie szczęście dopisze nam – organizatorom, abyśmy mogli razem z Ukrainą świętować awans do ćwierćfinałów. Póki co, nasi wschodni sąsiedzi znajdują się na pierwszym miejscu w swojej grupie, co nie powinno nikogo dziwić, gdyż mają w swoim składzie Andrija Szewczenko. Napastnik ukraińskiej reprezentacji dał z siebie wszystko w meczu ze Szwecją i wygląda na to, że jest w doskonałej formie. Miejmy nadzieję, że w polskiej drużynie również znajdzie się lider, który poprowadzi nas do awansu.

---

G. W.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

EURO 2012: podsumowanie 1 kolejki w grupie "C"

Autorem artykułu jest Krzysztof Andrychowski


W grupie "C" Mistrzowie Europy Hiszpanie, Włosi, którym grozi więzienie, Irlandczycy i rewelacja EURO 2008 Chorwacja (wyeliminowali w kwalifikacjach Anglię, w fazie grupowej pokonali Niemców 2:0). Meczem z Włochami hiszpańscy piłkarze rozpoczną walkę w obronie mistrzostwa Europy. Ta sztuka nie udała się jak dotąd nikomu.

r-600,0-n-533232q4X4_shakira_euro_2012_shakira_w_polsce_shakira_w_juracie_euro_2012_shakira_mecz_hiszpania_wlochy_euro_2012_shakira_znowu_w_polsce_bedzie_dopingowac_gerarda_pique

Jeśli uchodzący za jednego z faworytów piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego sprostają zadaniu, zdobędą trzecie trofeum z rzędu. Oprócz mistrzostwa kontynentu w 2008 roku, triumfowali w mundialu w 2010 roku w RPA. - Jesteśmy ogromnie zmotywowani, aby tego dokonać i przejść do historii. Wiemy jednak, że nie będzie to łatwe, a każdy z grających tu zespołów może nam pokrzyżować plany - powiedział David Silva. W ostatnich latach wszystkie spotkania mistrzów świata z 2010 roku Hiszpanów z triumfatorami tego turnieju cztery lata wcześniej, Włochami, były bardzo zacięte. Kończyły się remisami lub tylko jednobramkowym zwycięstwem którejś z ekip. Po raz ostatni w meczu o punkty oba zespoły spotkały się w 2008 roku w ćwierćfinale ME w Austrii i Szwajcarii. Wtedy po regulaminowym czasie gry było 0:0, a o sukcesie graczy z Półwyspu Iberyjskiego, którzy triumfowali potem także w całym turnieju, zadecydowały rzuty karne. Na korzyść Włochów może przemawiać fakt, że żadna inna reprezentacja na świecie nie przyjeżdża na Mistrzostwa Świata lub Euro tak często ze skandalem w tle jak oni. Właśnie wówczas osiągają oni najlepsze wyniki. To jedna z najbardziej kontrowersyjnych ekip, której paradoksalnie wszelkie afery służą, bo w końcowym rezultacie osiągają największe sukcesy. Tak było 1982 i 2006, kiedy to sięgali po tytuł mistrza świata.

Hiszpania - Włochy:
Hiszpanie zaczęli mecz bardzo ospale, a Włosi dostosowali się do tego tempa. Przez pierwsze 45 minut spotkania zionęło nudą. Bramki na stadionie w Gdańsku padły dopiero po przerwie. Wynik dość niespodziewanie otworzyli Włosi, po "wejściu smoka" Antonia di Natale. Kilka minut później wyrównał Cesc Fabregas. Skończyło się wynikiem 1:1. Na spotkanie Hiszpanii i Włoch kibice ostrzyli sobie zęby. W końcu nie codziennie zdarza się pojedynek dwóch tak utytułowanych drużyn. Przez pierwsze 45 minut jednak fani piłki nożnej mogli sobie co najwyżej poziewać. Gra toczyła się w takim tempie, e spokojnie można było wyjść do kuchni, żeby zrobić herbatę i nie było ryzyka, że coś stracimy.Mecz tak naprawdę zaczął się po przerwie. Włosi zaatakowali z większą werwą i po kilku próbach w 61. minucie udało się Antonio Di Natale wbić piłkę do hiszpańskiej bramki. Wspaniale mu podał Pirlo. Mistrzowie Europy odpowiedzieli po trzech minutach. Cecs Fabregas wyrównał na 1:1. Mecz zakończył się podziałem punktów. Z tego wyniku na pewno bardziej zadowoleni mogą być Włosi, w których nie upatrywano faworytów tego pojedynku.


Hiszpania - Włochy 1:1 (0:0)
Bramki: Fabregas (64) - Di Natale (61)
Sędzia: Viktor Kassai (Węgry)
Żółte kartki: Alba, Arbeloa, Torres - Balotelli, Bonucci, Chiellini, Motta
Hiszpania: Iker Casillas - Jordi Alba, Sergio Ramos, Gerard Pique, Alvaro Arbeloa - Xabi Alonso, Sergio Busquets, Xavi Hernandez - Andres Iniesta, Cesc Fabregas, David Silva (66, Jesus Navas).
Włochy: Gianluigi Buffon - Leonardo Bonucci, Daniele de Rossi, Giorgio Chiellini - Christian Maggio, Thiago Motta (90, Antonio Nocerino), Andrea Pirlo, Claudio Marchisio, Emanuele Giaccherini - Mario Balotelli (57, Antonio Di Natale), Antonio Cassano (65, Sebastian Giovinco).

brama_dinatale

Irlandia - Chorwacja

Poznań pechowy dla Shaya Givena. Bramkarz Irlandii Shay Given drugi raz odwiedził Stadion Miejski w Poznaniu i znów trzy razy wyciągał piłkę z siatki. Po szybkim i ciekawym meczu Chorwaci wygrali 3:1 i są na pierwszym miejscu w tabeli grupy "C". Mario Mandżukić, strzelec dwóch goli dla Chorwacji w meczu z Irlandią na stadionie przy Bułgarskiej, mógł grać w Lechu Poznań już wcześniej, i to regularnie. "Kolejorz" chciał go mieć u siebie i sprowadzić w 2010 roku, przed bojami w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale Chorwat wybrał grę w Bundeslidze. "SUPERMANdżo" to nagłówek poniedziałkowej gazety "Vecernji list". Po wygranej 3:1 z Irlandią w pierwszym meczu Euro 2012, nowym idolem chorwackich kibiców został zdobywca dwóch bramek Mario Mandżukić. Mario Mandżukić zdobył w Poznaniu dwa gole: na 1:0 i 3:1. Przy obu trafieniach pomogło mu trochę szczęście i Shay Given. W trzeciej minucie irlandzki bramkarz był źle ustawiony i nie sięgnął piłki uderzonej przez napastnika. Cztery minuty po przerwie futbolówka po uderzeniu Chorwata najpierw odbiła się od słupka, potem od głowy Irlandczyka, a następnie wpadła do bramki. Choć BBC i Reuters zapisały gola jako samobójczego, UEFA przypisała go strzelającemu. Do tej pory w reprezentacji kraju zdobył tylko pięć goli, ale jeden z nich, w barażu o Euro 2012 z Turcją, miał potężne znaczenie.

Już w 3. minucie prowadzenie objęli podopieczni Slavena Bilicia. Po dośrodkowaniu Darijo Srny z prawej strony boiska piłkę do siatki głową wpakował Mario Mandżukić. Jego strzał kompletnie zaskoczył źle ustawionego Shaya Givena. Piłkarz, który w reprezentacji zanotował 122 spotkania na takie błędy nie powinien sobie pozwolić. Doświadczony bramkarz zrehabilitował się jednak za swój błąd kilka minut później, kiedy w fenomenalny sposób obronił potężne uderzenie z dystansu Ivana Periszicia. Po stracie bramki piłkarze z Zielonej Wyspy błyskawicznie rzucili się do ataków. W 7. minucie bliski strzelenia gola był Damien Duff - piłka poszybowała kilkadziesiąt centymetrów nad poprzeczką. Irlandczycy poszli jednak za ciosem i po raz kolejny udowodnili, że stałe fragmenty są ich groźną bronią. W 19. minucie precyzyjną wrzutkę Aidena McGeady'ego z rzutu wolnego wykończył głową Sean St Ledger. Dla obrońcy irlandziego zespołu to dopiero trzecie trafienie dla drużyny narodowej. W pojedynkach powietrznych także świetnie prezentowali się faworyzowani Chorwaci. Po dośrodkowaniu Ivana Strinicia Nikica Jelavić posłał futbolówkę tuż obok prawego słupka. Napastnik chorwackiej drużyny wpisał się na listę strzelców dopiero w 43. minucie, wykorzystując katastrofalny błąd Stephena Warda. 26-letni Irlandczyk jak na tacy wyłożył piłkę swojemu rywalowi, a ten pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z Givenem. Na drugą część spotkania bardziej zmobilizowani ponownie wyszli piłkarze Bilicia i już w 48. minucie zdołali podwyższyć prowadzenie. Znowu do siatki trafił Mario Mandżukić, który głową zwieńczył wrzutkę Ivana Periszicia. Bramkarz Irlandczyków był bez szans, choć piłka zdążyła odbić się jeszcze od słupka. Giovanni Trapattoni nie miał pomysłu na sforsowanie obrony Chorwatów. Po trzeciej straconej bramce postanowił jednak zareagować, wprowadzając na boisko Simona Coxa i Jona Waltersa. Od 54. minuty drużyna prowadzona przez włoskiego szkoleniowca grała więc trzema napastnikami. Niewiele to pomogło, ponieważ przebieg spotkania kontrolowała bałkańska ekipa, która w 78. minucie mogła strzelić kolejną bramkę, ale po technicznym uderzeniu Ivana Rakiticia piłka przeleciała tuż obok słupka.

Irlandia - Chorwacja 1-3 (1-2)

Bramki: 0-1 Mario Mandżukić (3-głową), 1-1 Sean St Ledger (19-głową), 1-2 Nikica Jelavić (43), 1-3 Mario Mandżukić (48-głową).

Żółta kartka - Irlandia: Keith Andrews. Chorwacja: Luka Modric, Niko Kranjcar.

Sędzia: Bjorn Kuipers (Holandia). Widzów 39˙000.

Irlandia: Shay Given - John O'Shea, Sean St Ledger, Richard Dunne, Stephen Ward - Aiden McGeady (54. Simon Cox), Glenn Whelan, Keith Andrews, Damien Duff - Robbie Keane (75. Shane Long), Kevin Doyle (53. John Walters).

Chorwacja: Stipe Pletikosa - Darijo Srna, Vedran Corluka, Gordon Schildenfeld, Ivan Strinic - Ivan Rakitic (92. Tomislav Dujmovic), Ognjen Vukojevic, Luka Modric, Ivan Perisic (89. Eduardo) - Mario Mandzukic, Nikica Jelavic (72. Niko Kranjcar).

chor

---

Oryginalną wersję artykułu, jak również pozostałe podsumowania rozgrywek w cyklu EURO 2012, znajdziesz na:

www.pilkanozna-sportukrolowa.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 15 czerwca 2012

EURO 2012: podsumowanie 1 kolejki w grupie "D"

Autorem artykułu jest Krzysztof Andrychowski


Kolejna grupa gospodarska, czyli miejsce, gdzie swe piłkarskie potyczki stoczą nasi współgospodarze Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Mowa tu oczywiście o Ukrainie. Stawkę uzupełnią mocni jak nigdy dotąd Szwedzi oraz kiepscy Anglicy i fatalni Francuzi.

pila

Francja - Anglia:

Anglia zremisowała z Francją po słabym meczu. Ci, którzy spodziewali się hitu, musieli być rozczarowani. Po słabym meczu Francuzi zremisowali w Doniecku z Anglią 1:1 i trudno uwierzyć, by któraś z tych drużyn dobiła na mistrzostwach Europy do półfinału. Przez pierwsze minuty obie drużyny badały się nawzajem. Anglicy bez pauzującego za czerwoną kartkę z eliminacji Wayne'a Rooneya grali przede wszystkim uważnie w defensywie. Francuzi długo konstruowali akcje, ale najczęściej kończyły się one tuż przed polem karnym rywala. Kibicom serca mocniej zabiły dopiero po kwadransie gry. Po świetnym prostopadłym podaniu Ashleya Younga w sytuacji sam nam sam z Hugo Llorisem znalazł się James Milner. Pomocnik Manchesteru City minął co prawda bramkarza, ale z ostrego kąta nie trafił w światło pustej bramki. Później znów inicjatywa należała do piłkarzy Laurenta Blanca, ale w 30. minucie to Anglicy cieszyli się ze zdobycia bramki. Z rzutu wolnego po prawej stronie boiska dośrodkował Steven Gerard, a do siatki strzałem głową trafił Joleon Lescott. Już po 180 sekundach w niemal bliźniaczej sytuacji "Trójkolorowi" mogli wyrównać, ale piłkę po uderzeniu Alou Diarry instynktownie odbił Joe Hart. Francuzi wyrównali w 39. minucie. Angielscy obrońcy cofnęli się zbyt głęboko, co wykorzystał Samir Nasri, zdobywając gola płaskim strzałem zza pola karnego. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Przewaga zespołu Blanca chwilami była bardzo duża, co najlepiej ilustruje statystyka. Mistrzowie Europy z 1984 i 2000 roku oddali 19 strzałów, w tym 15 celnych; Anglicy tylko trzy, a w światło bramki tylko jeden. Żadnej z okazji Francuzów nie można jednak nazwać stuprocentową.

Francja - Anglia 1:1 (1:1).

Bramki: 0:1 Joleon Lescott (30-głową), 1:1 Samir Nasri (39).

Żółta kartka - Anglia: Alex Oxlade-Chamberlain, Ashley Young.

Sędzia: Nicola Rizzoli (Włochy).

Francja: Hugo Lloris - Mathieu Debuchy, Philippe Mexes, Adil Rami, Patrice Evra - Yohan Cabaye (84. Hatem Ben Arfa), Alou Diarra, Florent Malouda (84. Marvin Martin) - Samir Nasri, Karim Benzema, Franck Ribery.

Anglia: Joe Hart - Glen Johnson, John Terry, Joleon Lescott, Ashley Cole - James Milner, Steven Gerrard, Scott Parker (77. Jordan Henderson), Alex Oxlade-Chamberlain (77. Jermain Defoe), Ashley Young - Danny Welbeck (90. Theo Walcott).

300fraeng_

Ukraina - Szwecja:

- To nie są Mistrzostwa Świata, gdzie stracone punkty można odrobić w spotkaniach ze słabszymi przeciwnikami. Losowanie sprawiło, że wszystkie spotkania będą kluczowe - mówił przed pierwszym meczem w Euro 2012 Olieg Błochin, selekcjoner reprezentacji Ukrainy.

Spotkanie było tak naprawdę pojedynkiem dwóch indywidualności, dwóch kapitanów drużyn i dwóch snajperów: 36-letniego Andrija Szewczenki i 31-letniego Zlatana Ibrahimovicia. I liderzy nie zawiedli - zdobyli dla swoich drużyn wszystkie bramki, jakie padły w tym meczu.

Szewczenko, który zapowiedział koniec reprezentacyjnej kariery po Euro 2012, nie mógł sobie wymarzyć lepszej końcówki swojej jakże bogatej sportowej kariery, niż zdobycie dwóch bramek w pierwszym meczu, zwłaszcza w Kijowie, gdzie gra na co dzień w Dynamie. Teraz stał się bohaterem Ukrainy.

Początek meczu nie zapowiadał większych emocji. Drużyny rozgrywały piłkę ostrożnie, ale już w pierwszym kwadransie gry Ukraina zaczęła przeważać. Znacznie dłużej rozgrywała piłkę, przeprowadzając pozycyjne ataki na bramkę Isakssona. Szwedzi dali się zepchnąć do obrony, czyhając na kontratak. Jednak w pojedynczych sytuacjach, gdy dochodzili do pozycji strzeleckich, na posterunku stał ukraiński bramkarz, Piatow. Najbardziej aktywnym zawodnikiem gospodarzy był Konoplianka, który raz za razem starał się przedrzeć lewą stroną boiska. W 23 minucie Szewczenko po raz pierwszy znalazł się w doskonałej sytuacji, gdy otrzymał dokładne podanie i z lewego narożnika pola bramkowego strzelił wzdłuż bramki, na długi słupek, ale chybił. Zresztą nie tylko on stanowił zagrożenie dla szwedzkiej bramki. Groźnie strzelali i Nazarecko z rzutu wolnego w 29 minucie (bramkarz złapał piłkę) i Woronin w 35 minucie (Isaksson z trudem odbił piłkę w bok) i Konoplianka w 37 minucie i 42 minucie (mocno, ale niecelnie). Szewczenko w 38 minucie ponownie znalazł się w doskonałej sytuacji do strzelenia bramki, ale jego próba z bliska została zablokowana przez obrońców, tak samo jak dobitka Jarmolenki. Minutę później najlepszą sytuację bramkową zmarnował Ibrahimovic, którego strzał głową odbił się od słupka i wyszedł na aut bramkowy.

Pierwsza połowa kończy się wynikiem bezbramkowym.

Początek drugiej połowy to coraz śmielsze próby ataków Szwedów. Pod naporem Szewdów obrona ukraińska zaczęła się gubić i popełniać błędy. W 52 minucie dośrodkowanie z prawej strony trafiło na lewą stronę pola karnego do Kallstroma, który odegrał do środka, przed bramkę. A tam strącił ją Ibrahimovic i było 1-0 dla Szwecji. Trybuny momentalnie zamilkły. Cisza utrzymywała się jedynie przez 3 minuty. Wtedy to dośrodkowanie Gusiewa trafiło na głowę Szewczenki, który pomimo asysty obrońcy z 5 metrów wpakował piłkę do siatki. Stadion eksplodował szałem radości. Kilka minut później Woronin zakręcił obrońcami w polu karnym z lewej strony, ale próbę jego dośrodkowania szwedzcy obrońcy wybili na rzut rożny. Dośrodkowanie z tego rzutu rożnego znowu trafiło na głowę Szewczenki, który znalazł szczelinę między obrońcą a krótkim słupkiem i zdobył drugą bramkę, a co najzabawniejsze, Andrija pilnował sam Zlatan!

Ukraina - Szwecja 2:1 (0:0).

Bramki: 0:1 Zlatan Ibrahimovic (52), 1:1 Andrij Szewczenko (55-głową), 2:1 Andrij Szewczenko (61-głową).

Żółta kartka - Szwecja: Kim Kaalstroem, Rasmus Elm.

Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja). Widzów 64 290.

Ukraina: Andrij Piatow - Ołeh Husiew, Jewhen Czaczeridi, Taras Michalik, Jewhen Selin - Anatolij Tymoszczuk, Serhij Nazarenko, Andrij Jarmolenko, Jewhen Konoplianka (90+3. Marco Devic) - Andrij Szewczenko (81. Artem Milewski), Andrij Woronin (85. Rusłan Rotan).

Szwecja: Andreas Isaksson - Mikael Lustig, Olof Mellberg, Andreas Granqvist, Martin Olsson - Rasmus Elm, Kim Kaalstroem, Sebastian Larsson (68. Christian Wilhelmsson), Zlatan Ibrahimovic, Ola Toivonen (62. Anders Svensson) - Markus Rosenberg (71. Johan Elmander).

szewa&zlatan

---

Oryginalną wersję artykułu, jak również wszystkie podsumowania turnieju w cyklu EURO 2012, znajdziesz na:

www.pilkanozna-sportukrolowa.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 11 czerwca 2012

EURO 2012: podsumowanie 1 kolejki w grupie "B"

Autorem artykułu jest Krzysztof Andrychowski


"Grupa Śmierci", jak to się mówi o grupie "B", gdzie spotkały się cztery bardzo silne ekipy piłkarskie, czyli wicemistrzowie świata Holendrzy, zawsze rzetelni Niemcy, Duński dynamit oraz brazylijczycy europy, czyli Portugalczycy. Zobaczmy, kto z gigantów jest w formie na tych mistrzostwach.

ojro

Holandia - Dania:

Do niespodzianki dużego kalibru doszło w Charkowie, gdzie w pierwszym meczu grupy "B" piłkarskich mistrzostw Europy Dania pokonała 1:0 (1:0) Holandię. Wicemistrzowie świata mieli przewagę, stwarzali sporo sytuacji strzeleckich, ale podopieczni Mortena Olsena grali bardzo mądry futbol, dzięki czemu cieszyli się z kompletu punktów.

Już od rana ulice Charkowa były Pomarańczowe. Sporo kibiców Oranje przemieszczało się po mieście czekając z niecierpliwością na mecz. Duńczyków było znacznie mniej. Na stadion jednak w pierwszej kolejności zaczęli ściągać kibice Wikingów. To nie przełożyło się na ilość, ponieważ Holendrów było znacznie więcej.
Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli podopieczni Berta van Marwijka. Reprezentanci Danii ograniczali się do obrony, a ich rywale coraz mocniej naciskali. W 24. minucie stała się rzecz niespodziewana. Duńczycy wyprowadzili jeden z nielicznych ataków, który zakończył się golem. Najpierw lewym skrzydłem szarpnął Simon Poulsen, jego dośrodkowanie zostało zablokowane, ale piłka trafiła do Michaela Krohn-Dehliego, który poszedł na przebój, minął jednego obrońcę i mocnym strzałem w "krótki róg" pokonał Maartena Stekelenburga, mimo że strzelał "na oślep". Dwanaście minut później mógł być remis. Niefrasobliwość duńskiego bramkarza mogła kosztować jego zespół wiele. Andersen niecelnie podał, piłka trafiła wprost pod nogi Arjena Robbena, ten oszukał rywali i po ładnym strzale trafił w słupek. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy Dania mogła prowadzić 2:0. W pole karne z prawej strony dośrodkował Lars Jacobsen, znalazł idealnie w "szesnastce" Nikiego Zimlinga, który uderzył z pierwszej, jednak posłał piłkę obok słupka. Chwilę później Sneijder obsłużył kapitalnym podaniem Van Persiego, a ten w stuprocentowej sytuacji trafił wprost w bramkarza. Holendrzy przeważali, ale w kilku sytuacjach zabrakło im wyraźnie szczęścia. W końcówce swoją okazję mieli jeszcze piłkarze Mortena Olsena, ale po rzucie rożnym nie umieścili piłki w siatce z bliskiej odległości i do przerwy wygrywali "tylko" 1:0. Po wznowieniu gry Oranje rzucili się do odrabiania strat. Swoje szanse mieli między innymi Robben i Van Persie, ale faworyci tego spotkania ciągle pozostawali bez gola. Robili co mogli. W końcu Duńczycy również postraszyli. Znowu na lewej stronie aktywny był Poulsen. Najpierw minął rywala, potem dograł idealnie przed bramkę, ale tam zabrakło kogoś z partnerów, aby zakończyć akcję golem. Po kilku nieudanych akcjach, na trybunach zaczęły pojawiać się gwizdy. Dwadzieścia minut przed końcem meczu Van Marwijk zdecydował się na podwójną zmianę, wprowadzając do gry Rafaela van der Vaarta i Klaasa-Jana Huntelaara. Prawie natychmiast przyniosło to efekt. Huntelaar znalazł się sam na sam z bramkarzem, jednak nie wykorzystał tej okazji. Nie najlepiej zachował się również Van Persie, który spiesząc z dobitką, sfaulował bramkarza. Czas uciekał, a po stronie wicemistrzów świata ciągle było zero. Selekcjoner Oranje w końcu postawił wszystko na jedną kartę i zagrał trzema obrońcami. Zdecydował się wprowadzić Dirka Kuyta, zdejmując Gregory'ego van der Wiela. Ta roszada także nic nie dała. W końcówce jeszcze Jacobsen zagrał w polu karnym ręką, sędziowie jednak tego nie zauważyli lub uznali, że nie było zagrania ręką albowiem nie było ruchu ręki w stronę piłki i piłkarze Olsena nie dali się zaskoczyć do ostatniego gwizdka. Pokonując Holendrów 1:0 sprawili wielką niespodziankę i porządnie namieszali w grupie B.


Holandia - Dania 0:1 (0:1)
Bramka - Michael Krohn-Dehli (24)
Sędziował: Damir Skomina (Słowenia)
Żółte kartki: Mark van Bommel - Simon Poulsen, William Kvist
Holandia: Maarten Stekelenburg - Gregory van der Wiel (85. Dirk Kuyt), John Heitinga, Ron Vlaar, Jetro Willems, Mark van Bommel, Nigel de Jong (71. Rafael van der Vaart), Wesley Sneijder, Arjen Robben, Ibrahim Afellay (71. Klaas-Jan Huntelaar), Robin van Persie.
Dania: Stephan Andersen - Lars Jacobsen, Simon Kjaer, Daniel Agger, Simon Poulsen, Dennis Rommedahl (84. Tobias Mikkelsen), William Kvist, Christian Eriksen (74. Lasse Schone), Niki Zimling, Michael Krohn-Dehli, Nicklas Bendtner.

goloranje

Niemcy - Portugalia:

W szlagierowym starciu grupy "B" piłkarskich mistrzostw Europy Euro 2012 reprezentacja Niemiec, jeden z głównych faworytów do wygrania całego turnieju, wygrała z reprezentacją Portugalii. Gola na wagę trzech punktów, który przybliża wicemistrzów Europy do ćwierćfinału, zdobył w 73. minucie snajper Bayernu Monachium, Mario Gomez. Od pierwszego gwizdka francuskiego sędziego, Stephane Lannoy'a, reprezentacja Niemiec rzuciła się na rywala wysokim pressingiem i szybko miała okazję do objęcia prowadzenia w meczu. Brazylijczycy Europy szybko pokazali jednak rywalom, że nie będą w sobotni wieczór chłopcem do bicia. Świetny drybling w środku pola pokazał Fabio Coentrao, który będąc już w polu karnym rywali został zablokowany przez defensorów reprezentacji Niemiec. Gracz Realu Madryt miał znakomitą okazję na gola, jego klubowy opiekun Jose Mourunho, który pojawił się na Arenie Lwów, tylko uśmiechnął się pod nosem. "The Special One", witany na Ukrainie jak bóg, poza Coentrao mógł na boisku obserwować jeszcze czterech piłkarzy swojego Realu Madryt: Mesuta Ozila, Samiego Khedirę, Cristiano Ronaldo i Pepe. Niemcy konsekwentnie budowali przewagę w środku pola i szukali okazji do złamania szczelnej defensywy rywali. Coraz częściej wicemistrzowie Europy przedzierali się skrzydłami pod pole karne drużyny Paulo Bento, coraz większe pretensje do partnerów miał kapitan reprezentacji Portugalii, Cristiano Ronaldo. W 18. minucie błysnął Ronaldo. Gwiazdor Realu Madryt uciekł lewą flanką Jerome Boatengowi, zagrał płasko przed bramkę Manuela Neuera i miałby asystę, gdyby Naniego nie uprzedził interweniujący Phillip Lahm. Kapitan reprezentacji Niemiec uratował zespół w sytuacji, która niemal na pewno zakończyła by się trafieniem skrzydłowego Manchesteru United. W odpowiedzi Niemcy zagrali koronkową akcję w środku pola. Piłką wymieniali się jak na treningu Bastian Schweinsteiger i Sami Khedira. Ten drugi podał wreszcie w pole karne do Mario Gomeza, ale mimo że rosły napastnik umieścił piłkę w siatce, bramka nie została uznana - wcześniej arbiter odgwizdał faul na zawodniku Królewskich. Z dogodnej okazji sprzed pola karnego Lukas Podolski trafił wprost w mur złożony z Portugalczyków. Portugalia swoje ataki też starała się budować, wobec przewagi rywali w środku pola, skrzydłami. Końcówka pierwszej połowy przebiegała pod dyktando Niemców. W 40. minucie po zagraniu Ozila w pole karne nie miał szans uderzyć piłki Gomez, bo wybił ją toczący z Niemcem heroiczny bój Bruno Alves. Po chwili kolejną okazję dla Niemiec zmarnował Mueller, który uderzył niecelnie z pola karnego po mocnym i płaskim zagraniu Ozila w szesnastkę. Najlepszą w pierwszej połowie okazję na gola mieli jednak piłkarze Portugalii. Po jednej z akcji prawym skrzydłem sędzia wskazał na korner. Dośrodkowanie Joao Moutinho spadło w sam środek pola karnego Niemców, tam do piłki dopadł Pepe, który szybko i mocno strzelił pod poprzeczkę. Piłka odbiła się jednak od jej i od linii bramkowej i wyszła w pole karne, skąd czym prędzej ekspediowali ją niemieccy defensorzy. Do przerwy we Lwowie gole nie padły. Po zmianie stron od razu do ataku rzucili się Niemcy. Mocna centra Muellera w pole karne i Podolski był bliski szczęścia. Jego zablokowany strzał mógł po chwili na gola zamienić sam Mueller, ale po strzale pomocnika Bayernu piłka odbiła się tylko od nóg Raula Meirelesa. W 50. minucie kibice mogli się emocjonować walką Cristiano Ronaldo i Jerome Boatenga. Niemiec nie potrafił wyprzedzić rywala, który dopadł do długiego podania ze środka pola, rozpoczął taniec z piłką, by podać ją mocno w pole karne rywali. Tam czuwał Hummels, ratując zespół wybiciem na rzut rożny. Walka cały czas toczyła się w szybkim tempie, od jednego pola karnego do drugiego. Przewała ją na chwilę tylko kontuzja Joao Moutinho, który po przypadkowym starciu z Samim Khedirą długo nie podnosił się z murawy. Gdy mecz wznowiono, szybko zaatakowali wicemistrzowie Europy, skrzydłami stwarzając zagrożenie pod "świątynią" Rui Patricio. Wynik powinien się zmienić w 64. minucie. Po stracie Schweinsteigera w środku pola szybko został uruchomiony znakomitą piłką od Joao Moutinho Cristiano Ronaldo. Gwiazdor Realu wpadł w pole karne rywali i niechybnie zdobyłby gola, gdyby nie wybił mu piłki ofiarnie interweniujący Boateng. Po kolejnej nieudanej akcji Niemców, których poczynania w ofensywie napędzał duet Thomas Mueller - Mesut Ozil, trener Joachim Loew na plac gry desygnować chciał Miroslava Klose. Gdy zobaczył to szykowany do zastąpienia Mario Gomez, padła bramka jego autorstwa. Z prawej strony boiska podaniem odnalazł Muellera Bastian Schweinsteiger. Mueller szybko zacentrował w pole karne, a tam wreszcie pojedynek z Bruno Alvesem wygrał Gomez, który strzałem głową w przeciwny róg bramki nie dał szans Rui Patricio. Loew widząc obrót spraw, zaprosił Klosego na ławkę rezerwowych. Zdobyta bramka dodała Niemcom energii. Nie było mowy o obronie wyniku i grze na czas, wicemistrzowie Europy atakowali i już w 76. minucie Gomez mógł podwyższyć na 2:0. Znów z prawej strony, tym razem mocno i po ziemi, zagrał Mueller, Gomez zaś minął się z piłką na szóstym metrze przed bramką o centymetry. Chociaż gol w tej sytuacji nie padł, Niemcy cały czas kontrolowali przebieg gry, neutralizując ataki rywali w środku pola. W 82. minucie od krycia urwał się Cristiano Ronaldo, który "poczęstował" Neuera strzałem zza pola karnego. Bramkarz Bayernu Monachium, podobnie jak miało to miejsce w półfinale Ligi Mistrzów, strzał Portugalczyka odbił. To nie był jednak koniec emocji, bo Ronaldo wziął na siebie ciężar gry w ofensywie i kreował partnerom okazje strzeleckie. W 84. minucie po rajdzie Ronaldo lewą flanką z piętnastu metrów uderzał Fabio Coentrao, ale piłka odbiła się od niemieckiego obrońcy. Po niespełna minucie kunsztem popisał się Nani, którego centra z prawego skrzydła odbiła się od poprzeczki, do zdobycia gola brakło niewiele. W 88. minucie Niemców uratował już Neuer, który wspaniale interweniował po strzale Silvestre Vareli. Rezerwowy w drużynie Paulo Bento znalazł się sam z piłką pod bramką rywala po tym, jak z flanki zagrał w szesnastkę Nani. Lecąca w poprzek bramki futbolówkę odprowadzili wzrokiem niemieccy obrońcy i napastnicy reprezentacji Portugalii, Varela zaś trafił w dogodnej sytuacji wprost w golkipera przeciwników. W doliczonym czasie gry znów nie wykorzystała akcji Portugalia. Po dwójkowym zagraniu Nani - Cristiano Ronaldo, ten pierwszy zamiast do siatki rywali trafił w Holgera Badstubera. Tak duża liczba niewykorzystanych okazji w końcówce meczu spowodowała, że z wygranej w pierwszej potyczce w grupie B Euro 2012 mogli cieszyć się piłkarze reprezentacji Niemiec. Portugalia, podobnie jak pokonana przez Danię Holandia (1:0), musi szukać punktów w drugiej serii spotkań. Niemcy wykonali pierwszy krok w stronę fazy pucharowej turnieju.


Niemcy - Portugalia 1:0 (0:0)
Bramka: Mario Gomez (73)
Sędzia: Stephane Lannoy (Francja)
Widzów: 35000
Niemcy: Manuel Neuer - Phillip Lahm, Holger Badstuber, Mats Hummels, Jerome Boateng - Lukas Podolski, Bastian Schweinsteiger, Sami Khedira, Mesut Ozil (87, Toni Kroos), Thomas Mueller (90, Lars Bender) - Mario Gomez (80, Miroslav Klose)
Portugalia: Rui Patricio - Fabio Coentrao, Pepe, Bruno Alves, Joao Pereira - Joao Moutinho, Miguel Veloso, Raul Meireles (80, Silvestre Varela) - Cristiano Ronaldo, Helder Postiga (70, Nelson Oliveira), Nani

ozil_ronaldo

Reasumując:

Jest to zdecydowanie grupa śmierci, o czym świadczy poziom meczy. Teraz, po niespodziewanej porażce Holandii, walka tutaj będzie coraz bardziej emocjonująca. Skazywani mimo wszystko na porażkę Duńczycy i Portugalczycy pokazali, że jednak powalczą. I tak też się dzieje.

---

Oryginalną wersję artykułu, jak również podsumowania rozgrywek cyklu EURO 2012, znajdziesz na:

www.pilkanozna-sportukrolowa.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

EURO 2012: podsumowanie 1 kolejki w grupie "A"

EURO 2012: podsumowanie 1 kolejki w grupie "A"

Autorem artykułu jest Krzysztof Andrychowski


Stolica Polski żyła w piątek piłkarskimi mistrzostwami Europy, co widać przede wszystkim na warszawskich ulicach. Nasi kibice dopingowali biało-czerwonych na Stadionie Narodowym podczas meczu otwarcia, a także w "Strefie Kibica" na pl. Defilad.

polska_grecja

Tylko remis z Grecją po dramatycznym meczu Polaków. Na ten mecz czekaliśmy od dawna. Po bardzo emocjonującym meczu Polacy na inaugurację Euro 2012 zremisowali z Grekami 1:1. Z tego remisu powinniśmy się cieszyć, bo rywale nie wykorzystali rzutu karnego!

Polska - Grecja 1:1

Bramka: Robert Lewandowski 17 - Dimitris Salpigidis 51

Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Damien Perquis, Sebastian Boenisch - Jakub Błaszczykowski, Eugen Polanski, Rafał Murawski, Maciej Rybus (70. Przeysław Tytoń), Ludovic Obraniak - Robert Lewandowski.

Grecja: Kostas Chalkias - Vasilis Torosidis, Avraam Papadopoulos (36. Kyriakos Papadopoulos), Sokratis Papastathopoulos, Jose Holebas - Giannis Maniatis, Kostas Katsouranis, Giorgos Karagounis - Sotiris Ninis, Fanis Gekas (67. Kostas Fortounis), Giorgos Samaras.

Sędzia: Carlos Velasco Carballo (Hiszpania).

Mecze otwarcia wielkich turniejów piłkarskich często nie zapewniają kibicom dużych emocji sportowych. W piątek było jednak inaczej. Fani piłki nożnej w całej Europie, którzy zdecydowali się obejrzeć mecz otwarcia EURO 2012 Polska - Grecja, stali się świadkami spektaklu, w którym nie brakowało niczego. Ani goli, ani czerwonych kartek ani na51'), czerwonymi kartkami ukarani zostali Sokratis Papastathopoulos (44') i Wojciech Szczęsny (69'), a w 71. minucie strzał Giorgosa Karagounisa z rzutu karnego w znakomity sposób obronił Przemysław Tytoń.

Trzeba zwrócić uwagę na to, w jaki sposób graliśmy. Pierwsza połowa była rewelacyjna, ale druga to była totalna kompromitacja! Czerwona kartka dla Greka była jak najbardziej zasłużona, gdyż Nasz zawodnik wychodził na pozycję strzelecką. Grecy powinni dostać więcej kartek za symulowanie fauli. Grało się ciężko, albowiem drużyna "Zeusa" broniła dostępu do bramki... całą drużyną, czyli prezentowali tzw. brzydki football. Liczyli na kontrataki, ale nie upilnowali Roberta i dostali bramkę. Następnie, po wznowieniu meczu po przerwie, graliśmy fatalnie i... straciliśmy w głupi sposób bramkę. Doszło do nieporozumienia między Szczęsnym a Wasilewskim, którzy wspólnie ruszyli do obrony i wspólnie minęli się z piłką i do pustej bramki piłę posłali Grecy. Później stało się coś gorszego! Lob nad polską obroną i sam na sam z Naszym golkiperem. Mogło to się skończyć tylko i wyłącznie w jeden sposób. Szczęsny, by nie stracić gola, musiał faulować. Dostał oczywiście zasłużoną czerwonr: both; text-align: center;">

Trzeba zwrócić uwagę na to, w jaki sposób graliśmy. Pierwsza połowa była rewelacyjna, ale druga to była totalna kompromitacja! Czerwona kartka dla Greka była jak najbardziej zasłużona, gdyż Nasz zawodnik wychodził na pozycję strzelecką. Grecy powinni dostać więcej kartek za symulowanie fauli. Grało się ciężko, albowiem drużyna "Zeusa" broniła dostępu do bramki... całą drużyną, czyli prezentowali tzw. brzydki football. Liczyli na kontrataki, ale nie upilnowali Roberta i dostali bramkę. Następnie, po wznowieniu meczu po przerwie, graliśmy fatalnie i... straciliśmy w głupi sposób bramkę. Doszło do nieporozumienia między Szczęsnym a Wasilewskim, którzy wspólnie ruszyli do obrony i wspólnie minęli się z piłką i do pustej bramki piłę posłali Grecy. Później stało się coś gorszego! Lob nad polską obroną i sam na sam z Naszym golkiperem. Mogło to się skończyć tylko i wyłącznie w jeden sposób. Szczęsny, by nie stracić gola, musiał faulować. Dostał oczywiście zasłużoną czerwoną kartkę. Wszedł Tytoń i nieoczekiwanie obronił rzut karny po tym faulu. Lepiej być nie mogło. Szkoda tylko, że Smudzie wystarczył remis z najsłabszą drużyną Naszej grupy i niedokonał żadnych zmian, by odmienić oblicze meczu. Potem się jeszcze cieszył z tego, jakby nie patrzeć, jak dla Nas "przegranego" meczu.

russia

Rosja - Czechy na Euro 2012

Rosjanie ukarali nas za nasze błędy. W dzisiejszym meczu popełniliśmy wiele błędów, a rywal nas za to ukarał i dlatego mamy taki wynik, a nie inny - powiedział na konferencji prasowej selekcjoner reprezentacji Czech Michal Bilek, oceniając mecz, w którym Rosja pokonała Czechy 4:1. Podsumowując spotkanie trener zaznaczył, że pierwszy kwadrans spotkania był całkiem dobry z racji posiadania piłki, dokładnych podań i stwarzanych sytuacji, których jednak nie udało się wykorzystać. - W 15. minucie straciliśmy piłkę, rywale przeprowadzili kontratak i zdobyli bramkę. Po przerwie staraliśmy się zmienić wynik i udało nam się zdobyć bramkę, ale potem przytrafiła się nam kolejna strata piłki i w efekcie padały kolejne gole dla Rosji. Popełniliśmy zbyt dużo błędów, a rywal nas za to ukarał - mówił Bilek. Pytany o postawę dwóch środkowych obrońców Romana Hubnika i Michala Kadleca szkoleniowiec odpowiedział, że ci dwaj zawodnicy znaleźli się w pierwszym składzie, ponieważ Rosjanie dysponowali bardzo silnymi pomocnikami i napastnikami. - Niestety to ustawienie nie sprawdziło się, mieliśmy problemy z indywidualnym kryciem, bo sytuacje stwarzane przez Rosjan nie były zbyt skomplikowane, ale nie potrafiliśmy ich przerwać - tłumaczył. Bilek przyznał, że cały zespół jest bardzo rozczarowany wynikiem i teraz konieczne jest "pokazanie charakteru". - Mamy jeszcze dwa mecze, który wciąż możemy wygrać i na tym musimy się teraz skoncentrować - zaznaczył. Zdobywca jedynej bramki dla Czech pomocnik Vaclav Pilar dodał, że czeska drużyna zagrała mało agresywnie, chociaż "wszyscy wiedzieli, że Rosjanie są bardzo mocni". - Zdobyłem dzisiaj bramkę, ale nie cieszę się z tego. Wolałbym, byśmy zamiast tego osiągnęli lepszy rezultat - zakończył.

Czesi rozbili pierwszy atak Rosjan i szybko przeszli do natarcia. Roman Hubnik główkował obok bramki po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Pod rosyjską bramką było gorąco po kolejnych groźnych dośrodkowaniach, ale brakowało dobrych strzałów. Pierwszą groźną akcję "Sborna" przeprowadziła w 14. minucie - Aleksandr Kierżakow nie trafił czysto w piłkę i ta przeleciała obok słupka. Jednak kolejną okazję do kontry jego zespół już wykorzystał. Konstantin Zyrianow dośrodkował do Kierżakowa, ten trafił w słupek, ale Alan Dżagojew dobił piłkę do siatki. Już cztery minuty później mógł podwyższyć na 2-0, lecz tym razem spudłował w znakomitej sytuacji. Czesi stracili pewność siebie i grali nerwowo, a Rosjanie kontrowali. Ofensywę "Sbornej" napędzał Andriej Arszawin. To właśnie on krzyżowym podaniem wyłożył piłkę Romanowi Szirokowowi, czeska obrona znów była dziurawa, a na dodatek nie popisał się bramkarz i Rosjanie cieszyli się z drugiego gola. W 28. minucie Jaroslav Plaszil wpadł we własnym polu karnym na Arszawina, ale sędziujący to spotkanie Howard Webb uznał, że faulu nie było, choć można mieć co do tego wątpliwości... "Sborna" rządziła na murawie, a na 3-0 powinien podwyższyć Kierżakow, lecz w przeciwieństwie do ostatnich sparingów, po raz kolejny zawiodła go skuteczność. Od początku drugiej połowy Rosjanie cofnięci na własną połowę wyczekiwali na okazję do kontry. Jednak Czesi im jej nie dali, a w 52. minucie strzelili kontaktowego gola. Świetne podanie Petra Jiraczka otworzyło drogę do bramki Vaclavowi Pilarzowi, a ten nie zmarnował takiej okazji. Wciąż aktywny w rosyjskim ataku był Kierżakow, ale nie mógł wstrzelić się w bramkę. W 65. minucie nie trafił w bramkę z 8 metrów, choć miał przed sobą tylko bramkarza! Po chwili, po kolejnej kontrze, także nie trafił w bramkę, a zanim Dick Advocaat zdjął go z murawy, zmarnował jeszcze jedną świetną okazję. Jego miejsce zajął Roman Pawljuczenko i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Rosyjski napastnik asystował przy golu Dżagojewa na 3-1 w 79. minucie, a po chwili przeprowadził indywidualną akcję i strzałem z 16 metrów podwyższył na 4-1.

Rosja - Czechy 4-1 (2-0)

Bramki: 1-0 Alan Dżagojew (15), 2-0 Roman Szirokow (24), 2-1 Vaclav Pilarz (52), 3:1 Alan Dżagojew (79), 4-1 Roman Pawljuczenko (82).

Sędzia: Howard Webb (Anglia). Widzów 42˙000.

Rosja: Wiaczesław Małafiejew - Aleksandr Aniukow, Aleksiej Bierezucki, Siergiej Ignaszewicz, Jurij Żyrkow - Roman Szirokow, Igor Denisow, Konstantin Zyrianow - Alan Dżagojew (85. Aleksandr Kokorin), Aleksandr Kierżakow (73. Roman Pawljuczenko), Andriej Arszawin.

Czechy: Petr Cech - Theodor Gebre Selassie, Roman Hubnik, Tomas Sivok, Michal Kadlec - Jaroslav Plasil, Petr Jiracek (76. Milan Petrzela), Vaclav Pilar, Tomas Rosicky, Jan Rezek (46. Tomas Huebschman) - Milan Baros (85. David Lafata).

Reasumując:

Polska zaprzepaściła swoją szansę zwycięstwa z własnej głupoty! Nie wygrała mimo wszystko z najsłabszym rywalem w grupie. Remis jest O.K., ale następni rywale bardziej wymagający. Smuda odpuścił sobie walkę o 3 punkty i tym samym prawdopodobnie zaprzepaścił Nasze szanse na awans z grupy, albowiem Czesi wypadli zdecydowanie lepiej na tle rewelacyjnych Rosjan, niż my na tle przeciętnych Greków. Rosja jest już najpoważniejszym kandydatem do tytułu mistrzowskiego.

---

Oryginalną wersją artykułu, jak również podsumowania całych rozgrywek cyklu EURO 2012, znajdziesz na:

www.pilkanozna-sportukrolowa.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 9 czerwca 2012

Zabijają psy w ramach przygotowań do Euro 2012

Autorem artykułu jest Krzysztof Andrychowski


Co za draństwo! Organizacja EURO 2012 stała się dla władz Ukrainy pretekstem do zabijania bezpańskich psów biegających np. po ulicach Kijowa. Na bezpańskie psy, chodzące po ukraińskich ulicach, na początku roku wydano wyrok – utylizacja.

piesek

Aby efektywnie pozbywać się zwierząt, zakupiono nawet mobilne krematorium, w którym pali się - wrzucane często - żywcem psiaki. W Kijowie i innych miastach do mordowania stosuje się dodatkowo truciznę, powodującą długie i bolesne konanie zwierząt. Od tego momentu wyłapano już tysiące psiaków, które są zabijane i zakopywane na śmietniskach lub spalane w mobilnych krematoriach, lub też grzebie się psy w masowych grobach, nazywając to "metodą mineralizacji gleby". Organizacje broniące praw zwierząt alarmują światową opinię publiczną, że to naginanie prawa, a problem bezpańskich zwierząt cywilizowany świat rozwiązuje przecież w zupełnie inny sposób, budując schroniska dla zwierząt. Bo pies to przecież najlepszy przyjaciel człowieka. Teoretycznie nakaz „sprzątania” ukraińskich ulic miał dotyczyć tylko bezpańskich psów, jednak w praktyce łapane są nawet te, które uciekły właścicielom lub za bardzo oddaliły się podczas spaceru.

Reporterzy TVN24 trafili m.in. do komunalnego zakładu utylizacji zwierząt, 40 km od polskiej granicy. To tu skupuje się martwe zwierzęta, za kilogram psa płaci się ok. 5 hrywien, czyli dwa złote. - Psy są zabijane i przywożone tu do utylizacji - mówi Swietłana Kalapun, która walczy o prawa zwierząt na Ukrainie. I dodaje, że z psów, które zostały zutylizowane w zakładzie robi się mąkę kostną, a nią karmi zwierzęta. Jeden z pracowników przyznaje, że dziennie utylizowanych jest nawet 700 kg psów. Psy czekają na śmierć w zakładzie utylizacji zwierząt. Przetrzymywane są w klatkach – głodne i wyziębione. Po zabiciu zwłoki są trzymane w chłodniach, a gdy uzbiera się ich od 300 kg do pół tony – są masowo spalane.

krwawe_euro

Fundacja Niechciane i Zapomniane - SOS dla Zwierząt wystosowała petycję do Prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i Premiera Donalda Tuska, od którego oczekuje interwencji w sprawie masowego uśmiercania na Ukrainie bezdomnych psów.

TO WSZYSTKO DZIEJE SIĘ TUŻ ZA NASZĄ WSCHODNIĄ GRANICĄ! NA UKRAINIE!

Mimo niepodważalnych dowodów, mordercy pozostają bezkarni. Martwe zwierzęta dogorywają nawet na osiedlach ludzkich, w pobliżu placów zabaw dla dzieci, parkingów, sklepów… Zwłoki i konające psy znajdowane są w ogólnodostępnych kontenerach na odpady. Pomimo zapewnień władz Ukrainy o planowanej budowie profesjonalnych schronisk dla zwierząt, od 2009 roku, bezustannie napływają do nas informacje o kolejnych wysypiskach śmieci zapełnianych zwłokami zwierzęcymi. Ukraina czuje się całkowicie bezkarna, podając kolejne kłamliwe informacje o tzw. ”chęci naprawy sytuacji”. Przedstawiciele organizacji pro-zwierzęcych z Ukrainy donoszą, że proceder, na który przeznaczone są ogromne fundusze, jest mocno skorumpowany. Pieniądze są rozkradane, a zwierzęta uśmiercane najtańszym kosztem. Warszawski Oddział TOZ i Fundacja Viva! już od dłuższego czasu starają się zwrócić uwagę, na tą niegodną XXI wieku sytuację, władz Ukrainy, władz Polski, UEFA i biją na alarm o powstrzymanie skandalicznych działań.

BEZ SKUTKU!

tymczasemnaukrainie

---

Z treścią petycji można zapoznać się tu:

http://www.petycje.pl/petycja/5633/stop_mordowaniu_psow_na_euro_2012.html.

Podpisz petycję przeciwko mordowaniu psów na Ukrainie przed EURO 2012. Kliknij!

Oryginalną wersję artykułu znajdziesz na www.pilkanozna-sportukrolowa.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Niedoceniony Roberto Baggio

Autorem artykułu jest Krzysztof Borowik


Zbliżające się Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie, skłaniają do przypomnienia kilku znakomitych europejskich piłkarzy. Jednym z nich jest, moim zdaniem jeden z najmniej docenionych futbolistów - Roberto Baggio

Włoch największe sukcesu odnosił w latach 1990-1994, kiedy to z reprezentacją swego kraju sięgnął po brąz i srebro na Mistrzostwach Świata. Kibice zapewne pamiętają słynną bramkę Baggio z MŚ 1990 r., kiedy z gracją i lekkością miną w biegu Roberto Baggiotrzech rywali strzelił pięknego gola, gola uznanego za jeden z najładniejszych w historii włoskiego futbolu. Ale Roberto Baggio był także gwiazdą Juventusu Turyn i AC Milan. Piłkarz z charakterystycznym warkoczem posiadał znakomita technikę, świetnie dryblował i strzelał piękne gole.

Dlaczego był niedoceniony? Jedną z przyczyn był pechowy rzut karny z finału MŚ w 1994 roku. Wtedy to Włosi w finale spotkali się Brazylią i o zwycięstwie musiały zadecydować karne. Baggio nie wykorzystał swojej jedenastki, a w świat poszła wiadomość o tym, że Baggio zaprzepaścił wygraną i nie strzelił decydującego karnego. Taki posłuch panuje do dziś. Jednak ludzie zapomnieli, że przed Baggio karnego nie strzelili dwaj inni piłkarze Włoch, i nawet gdyby Roberto trafił w siatkę, to mogłoby to niczego nie zmienić. Inną kwestią jest to, że to głównie dzięki znakomitej grze Baggio, Włosi dotarli aż do finału. Mimo pudła w ostatnim meczu był moim zdaniem najlepszym piłkarzem turnieju, a owy niestrzelony karny spowodował, że zamiast niego, najlepszym piłkarzem MŚ wyróżniono trochę przereklamowanego Romario. W podsumowaniu rocznym Roberto nie dostał również żadnej indywidualnej nagrody, tak jakby dotarcie do finału było porażką.

Po MŚ Baggio popadł w niełaskę u trenerów zarówno klubowych i reprezentacyjnych. Ale kiedy tylko wracał okazywał się filarem drużyny, tak jak to było podczas MŚ w 1998 r. Do tego doszły kontuzje oraz przywiązanie Baggio do krajowych zespołów. Włoch odmówił grania w najsłynniejszych klubach (Real Madryt) zostając wierny Włochom, przez co nie widzieliśmy go w europejskich pucharach, prócz początków lat 90-tych. Ale Baggio tak czy siak jest legendą piłki, a Włosi go kochają za to kim był i jak grał, co może poświadczyć ankieta na najbardziej uwielbianego włoskiego piłkarza w historii, w której to Roberto Baggio zajął pierwsze miejsce.

Trzeba pamiętać o zawodnikach takich jak Baggio, czy Ruud Gullit, piłkarzach, którzy dwie dekady temu byli tak samo uwielbiani jak dziś Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi. Każdy piłkarz ma wzloty i upadki, ale upadki nie powinny przekreślić tego, co piłkarz dokonał wcześniej.

---

Więcej na: Gwiazdy futbolu

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl